Janusz Śniadek: „Sytuacja na Śląsku jest uderzeniem w polską rację stanu. Państwo staje się iluzją…” NASZ WYWIAD
To jest moment na larum dla Polaków – trzeba jak najszybciej dokonać zmiany, żeby tę sytuację zacząć odwracać, żeby ratować to, co jeszcze się da uratować
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Janusz Śniadek, były przewodniczący „Solidarności”, dziś poseł Prawa i Sprawiedliwości, komentując coraz bardziej zaostrzający się protest górników Kompanii Węglowej.
wPolityce.pl: Jak Pan ocenia to, co teraz dzieje się teraz na Śląsku?
Janusz Śniadek: – Dla mnie jest to kolejny rozdział dramatu, który się rozgrywa już od roku. Jest przecież nieprawdą, że ten rząd jest zaskoczony sytuacją – przecież nie dalej jak na przełomie kwietnia i maja miały miejsce negocjacje z udziałem premiera Tuska, który tam składał bardzo konkretne deklaracje. Ale jak się okazało, były to wyłącznie PR-owskie triki i pozorowane działania.
Natomiast już chwilę później zapomina się o nich i następuje wielkie zdziwienie oraz otwieranie oczu, kiedy problem, który wydawał się na dobre zamieciony pod dywan, wyłazi z powrotem i to ze zdwojoną siłą.
Generalnie, ta sytuacja na Śląsku jest uderzeniem w polską rację stanu i to w bardzo wielu wymiarach. To nie dotyczy tylko kwestii bezpieczeństwa energetycznego, ale to pokazuje problem również w wymiarze społecznym. Czy można bowiem sobie wyobrazić gospodarkę, państwo, w którym nie ma produkcji, nie ma przemysłu, nie ma stałego zatrudnienia i nie ma miejsc pracy? A my powoli do tego zmierzamy i to jest jeden z rozdziałów tego dramatu.
Przecież te utracone miejsca pracy to jest także wyrok na tysiące młodych ludzi i kolejne roczniki absolwentów, kończące szkoły górnicze, które staną przed wyborem – bezrobocie albo emigracja.
Polska przestaje więc spełniać elementarne funkcje państwa, które powoli staje się iluzją, że przypomnę klasyczny już cytat tego pana, którego nazwiska nie będę wymieniał.
To jest moment na larum dla Polaków – trzeba jak najszybciej dokonać zmiany, żeby tę sytuację zacząć odwracać, żeby ratować to, co jeszcze się da uratować.
A jak Pan ocenia argumenty rządu – likwidowane kopalnie przynoszą ogromne straty, trzeba dopłacać do każdej tony węgla, a ceny tego surowca dramatycznie spadły. Nie są zasadne dla forsowanego przez rząd planu restrukturyzacji Kompanii Węglowej?
Równie dobrze można by ogłosić, że państwo jest deficytowe i dlatego je zwijamy i likwidujemy. Może ktoś uzna to za demagogię, ale na dokładnie takie same pytania i problemy inne państwa europejskie odpowiadają zupełnie inaczej. Dla Niemców, Francuzów i w ogóle w Europie Zachodniej, racją stanu jest ochrona miejsc pracy. Tam funkcjonuje termin „subsydiowania zatrudnienia”. W najcięższych czasach kryzysu, skracano czas pracy – ludzie krócej pracowali, ale za ten czas, kiedy nie pracowali otrzymywali dopłaty – byli subsydiowani przez specjalne systemy państwa, które utrzymywały poziom życia tych pracowników, ale równocześnie podtrzymywały w ten sposób popyt, powodujące, że gospodarka jednak jakoś się kręciła i ten kryzys przetrwała.
O polską rację stanu, jaką jest utrzymywanie państwa, systemu społecznego nie dba się i ją się likwiduje rękoma doktrynerów. Przeżyliśmy jakoś bardzo opresyjny system autorytarny komuny, PRL, a dzisiaj mamy równie opresyjny system i równie doktrynalny, neoliberalny system forsowany przez Platformę Obywatelską, dla której państwo się nie opłaca.
A może poza merytorycznymi argumentami, mamy do czynienia z zagraniem PR-owym rządu – Platforma widząc, jak słabym i nieudolnym premierem jest Ewa Kopacz, postanowiła dać jej szansę wykazania się zdecydowaniem przy łamaniu oporu górników i zrobić z niej polską Margaret Thatcher?
To jest bardzo diaboliczny scenariusz, którego nawet nie dopuszczam, chociaż nie wykluczam, że – przepraszam za słowo – w prymitywnym, jakimś megalomańskim rozumowaniu pani Kopacz, może się rodzić tego typu porównanie. Natomiast ono jest żałosne i nieprawdziwe. To, co działo się wtedy w Wielkiej Brytanii, działo się w normalnym czasie, działo się w państwie, które było i jest potęgą gospodarczą, a mimo to, stanowiło tam i tak ogromny problem społeczny. Dlatego ta analogia jest naprawdę słaba. Myślę, że również klasa obu tych osób jest nieporównywalna.
A kiedy obserwujemy, jak ten kryzys jest zarządzany przez rząd i panią premier? Przecież tu nie ma nawet cienia dobrej woli, żeby osiągnąć kompromis – jest dyktat i szantaż…
Ja o tyle nie jestem tym zaskoczony, że ja po pani Kopacz nie spodziewam się za wiele. Miałem do czynienia z panią minister Kopacz już po roku 2007, kiedy rozpoczynała tzw. biały szczyt. Miałem okazję wówczas bezpośrednio z nią się spierać na Komisji Trójstronnej i wiem, jakiego typu jest osobą, jak wąsko myślącą, doktrynerską, nie dopuszczającą do siebie racji, argumentów drugiej strony, nie słuchającą rozmówcy, narzucającą jedną tylko wersję zdarzeń, wymyśloną przez siebie.
Mamy największy od lat kryzys społeczny – dlaczego w tej sytuacji tak wstrzemięźliwie zachowuje się „Solidarność”? Wydawałoby się rzeczą naturalną, że bardzo zdecydowanie i mocno stanie w obronie górników, zaprotestuje…
To jest bardzo złożone pytanie i nie sposób na nie odpowiedzieć jednym zdaniem. To jest też pytanie, co rozumiemy przez „Solidarność”. „Solidarność” to jest przecież ciągle 600 tysięcy ludzi – to jest duży związek, z różnych branż, reprezentujących różne interesy. Faktem jest, że społeczeństwo, pracownicy zostali straszliwie zatomizowani. Są bardzo różne firmy, niektóre w bardzo trudnej sytuacji. Żeby teraz zaprotestować, przeprowadzić akcje solidarnościowe, jak kiedyś kolejarze w imieniu pielęgniarek, to wydaje się dzisiaj nie do wyobrażenia.
Ludzie szanując miejsce pracy, które jest dobrem najwyższym, nie zaryzykują protestu w swoim zakładzie. Również prawnie jest to niedopuszczalne – ta procedura byłaby niezwykle trudna do przeprowadzenia. Przypominam, że już próbowaliśmy to zrobić przed dwoma laty – strajku generalnego na zasadzie strajku solidarnościowego, ale powodzenie tego było niezbyt wielkie. Dzisiaj również nie ma czasu na tego tupu działanie.
Jestem przekonany i trzymam za to kciuki, żeby przy tej wielkiej determinacja, ta mocna i zdecydowana akcja górników powstrzymała te niedobre pomysły rządu, uderzające w polską rację stanu w wielu wymiarach, co raz jeszcze podkreślam.
Czy górnicy mają szansę na zwycięstwo, czy jednak są skazani na porażkę?
To nie jest sprawa tylko górników. To jest sprawa nas wszystkich, Polaków. I my nie mamy innego wyjścia jak wygrać tę batalię.
Rozmawiał Krzysztof Karwowski
autor: Zespół wPolityce.pl
Przedruk z www. wPolityce.pl